

10 czerwca byłam na fascynującej wycieczce w Manowie. Nie ważne, że jedzie się tam 10 min od mojego miasta. Chodzi mi o sam fakt iż była to najlepsza i ostatnia wycieczka jaką spędziłam z moją klasą. A więc zacznę od początku... Przyjechaliśmy, chwila przerwy, trochę zabawy i koło godziny 9:00 poszliśmy na kamienne kręgi. Szliśmy na nogach 5 kilometrów!! Dla kogoś takiego kto nie chodzi zbyt często i na tak długie odcinki to może wydawać się meeegaaa dużo, ale z tak fajnym towarzystwem jak moja klasa wydawało mi się że szliśmy 10 min. Oczywiście jak to ja wywróciłam się po drodze. Kiedy już doszliśmy do końca naszej drogi czekało na nas kolejne chodzenie, a mianowicie aż 2 kilometry. Zajęło nam to jakieś 1,5 godziny, ale nie dla tego, że tak wolno szliśmy tylko oczywiście były robione zdjęcia klasowe, prywatne Wszyscy chodzili z telefonami i robili sobie na wzajem zdjęcia. Skończyliśmy podziwiać kamienne kręgi i wróciliśmy do miejsca gdzie zaplanowany był obiad. Więc z tego powodu kolejne 5 kilometrów przed nami. Nasza grupa szła dość szybko i dzięki temu szybko wróciliśmy. Co nam się wcale a wcale nie opłacało, bo kiedy doszliśmy musieliśmy zbierać patyki na ognisko. (Jak byśmy wrócili później nie musielibyśmy.) Zebraliśmy. Potem obiad. Wszyscy zjedli i pół godziny odpoczynku, ale jak to moja klasa zamiast odpoczywać udała się w dzikie zwiedzanie lasu. Wróciliśmy. Wszyscy już wypoczęli i mogliśmy zająć się kolejnym zajęciem, a mianowicie grą:PODCHODY!!! Tak dawno w to nie grałam. Standardowo podzieliliśmy się na grupy. Grupa uciekająca w której byłam ja, miała 20 minut na oddalenie się w las w taką odległość żeby grupa szukająca ich nie znalazła zbyt szybko. Mieliśmy już wszystko przygotowane. Więc poszło nam to dość szybko. To był las więc strzałki robiliśmy na ziemi albo przyczepialiśmy nitką do drzewa. Zadania były przywiązywane sznurkiem do drzew. Drużyna szukających szukała nas 1 godzinę to wcale nie dużo jak na trasę która dla nich została wytyczona, więc mogliśmy im szczerze pogratulować. Oczywiście jesteśmy tak źli, że robiliśmy wszystko żeby drużynę spowolnić, ale zbyt nam się to nie udało. Druga drużyna była dość sprawna. Pomimo to nasza drużyna wygrała. Po jakże fascynującej zabawie znowu mieliśmy czas dla siebie czyli u nas to odpoczynek. W tym czasie wolnym mojej klasie zaczęło odbijać. Zaczęliśmy się bawić w tak zwaną "kanapkę" czyli kładliśmy się jedna osoba na drugą. Potem poszliśmy na ognisko i robiliśmy sobie pyszne kiełbaski. (Trwało to pół godziny, ale chociaż były pyszne.) Koło 20 przyjechał po nas bus i do domku. Na dole macie zdjęcia.
Zostałaś nominowana / http://takmarta.blogspot.com/2014/06/liebster-award.html#comment-form
OdpowiedzUsuń